Strona:Artur Gruszecki - Mały bohater.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szych borów, aby wypatrzeć nasz obóz, a potem nocą napaść, gdyż w otwartej bitwie ci tchórze zawsze ulegną Komanczom. Wielki Duch Indjan odwrócił jednak od nich swe oblicze, gdy zdradził ich obecność wodzowi Komanczów. Czerwony Blask i Chyży Jeleń muszą pośpieszać do domu, aby przyjąć godnie tych nienawistnych gości.
Mówiąc to, zdjął z ramienia dubeltówkę, opatrzył tomahawk i kordelas, a skinąwszy na syna, ruszył w dalszą drogę. Idąc, wsłuchiwali się w każdy szelest, szmer, gotowi zawsze do obrony; ale wokoło nie spostrzegli nic podejrzanego.
Ścieżka leśna przechodziła obecnie przez małą haliznę[1]. Pośrodku tej polanki z pod wysokiej skały, samotnie sterczącej, biło źródło.
Zanim dwaj Indjanie weszli na tę leśną łączkę, przystanęli i rozglądali się bacznie na wszystkie strony.
Już byli niedaleko źródła, gdy uszu ich dobiegł szmer liści i trzask gałęzi. Stanęli. Nagle wszystkie krzewy, otaczające łączkę, zakołysały się i z gąszczu wychyliły się dzikie postaci Siuksów. Rozległ się groźny okrzyk:
— Śmierć Komanczom!
Siuksowie wywijali tomahawkami, napinali łuki i podnosili dzidy. Dwaj napadnięci wycelowali swe strzelby, rozległy się cztery strzały i czterech Siuksów zbroczyło krwią leśną polankę; pozostali jednak szybko rzucili się na dwóch Komanczów, aby nie dopuścić do nowego nabicia wystrzelonych dubeltówek.
Wtem odezwał się grzmiący głos wodza:

— Wojownicy, nie strzelajcie! To wódz Ko-

  1. Halizna — polanka, miejsce w lesie bez drzew i krzewów.
5