Strona:Antychryst.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brzymem, a głuchy, jakby podziemny odgłos grzmotu echem słów jego, które napełniły niebo i ziemię. Umilkł i wszyscy milczeli. Nastała znów taka cisza, że słychać było senne pluskanie fali, omywającej brzegi tratwy, a z drugiego jej końca dochodziła przeciągła, tęskna pieśń Iwanuszki:

Trumny, wy trumny, kłody dębowe,
Wszystkim wy trumny groby wieczyste,
Ku wieczorowi dzień się już zbliża,
Siekiera leży już przy korzeniu;
Wnet już nastanie czas ostateczny.

Dźwięki tej pieśni jeszcze głębszą, posępniejszą uczyniły ciszę.
Wtem ze świstem i hukiem wzbiła się rakieta i w mrocznych wyżynach rozsypała się deszczem gwiazd tęczowych. Newa, odblijając je, podwoiła blaski w swem czarnem zwierciadle. Zajaśniały ognie sztuczne; zapłonęły tarcze z przeźroczymi obrazami; zakręciły się koła ogniste. Wytrysły ogniste fontanny. W górze zajaśniały pałace czy świątynie z bielejących jak słońce płomieni. Z galeryi nad Newą, gdzie stał posąg Wenery, doleciał po gładkiej wód powierzchni okrzyk ucztujących: »Vivat! vivat! vivat! Piotr Wielki, Ojciec ojczyzny, Imperator Wszechrosyjski!« — I muzyka zabrzmiała.
— Owo widzicie bracia dopełnia się znak ostatni — zawołał stary Korneli, wskazując ognie