Strona:Antychryst.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

carskich była zerwana. W ołtarzu przed tronem stała błotnista kałuża.
O. Iwan opowiadał carewiczowi, jak duchowny tej cerkwi, stuletni prawie starzec, przez długi czas zanosił skargi do różnych urzędów, kolegiów a nawet do samego cara, błagając o naprawę świątyni, albowiem »z powodu starości sklepień, woda zacieka i obawa jest, aby Eucharystya Święta nie została uszkodzona«.
Ale nikt go nie słuchał. Umarł ze zmartwienia, a cerkiew stała się ruiną.
Spłoszone wrony zerwały się z krzykami złowieszczymi. Wiatr wpadł przez okno, zajęczał i zapłakał. Pająk spuszczał się na swej pajęczynie. Coś wzbiło się z ołtarza, zapewne nietoperz i zakrążyło nad samą głową carewicza. Smutek go ogarnął. Wspomniał słowo proroka o »sprosności opustoszenia w miejscu świętem«.
Przeszli koło Kraty Złotej, zstąpili do pałacu Granowitego, zachowanego w lepszym od innych stanie. Ale zamiast dawniejszych przyjęć poselskich i wyjść carskich, teraz dawano tutaj nowe komedye, dyalogi, uroczyście obchodzono wesele trefnisiów Carskich. Aby zaś dawne wspomnienia nie przeszkadzały nowym zabawom, malowidła na murach zabielono wapnem i zastąpiono je wesołą ornamentacyą na nowy »niemiecki-sposób«.
W jednym ze składów pokazał O. Iwan carewiczowi dwa sztuczne lwy. Poznał je zaraz Aleksy, bo widywał je często w dzieciństwie. Umieszczo-