Strona:Antychryst.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Suwał ręką po gardle, naśladując dźwięk topora.
— I wtedy to z onego wielkiego krwi przelania wyjdzie kościół Boży, omyty, nad śnieg wybielony, jako Niewiasta słońcem przyodziana nad wszemi królami królująca.
Aleksy patrzał na jego oblicze, skażone wściekłością, na oczy, dzikim ogniem gorejące — i zdało mu się, że stoi przed nim obłąkaniec. Wspomniał słowa jednego z zakonników Ławry: »Przychodzi nań, na ojca Teodozego melancholia i biesy go dręczą. Wtedy na ziemię pada i sam nie pomni co czyni«.
— Tegom oczekiwał, ku temu wiodłem — kończył mnich. — Zmiłował się oto Bóg nad Rosyą; cara ukarał, lud wybawił, ciebie nam zesłał, ciebie wybawicielu ty nasz, radości nasza, słonko jasne kościelne, prawowierny hosudarze, Aleksy Piotrowiczu, samowładzco rosyjski, panie najjaśniejszy!
Carewicz skoczył przerażony. Fedoska wstał też, padł mu do nóg, objął je i zajęczał prośbą okropną, nie przepartą.
— Wejrzyj na sługę twego, zmiłuj się! Wszystko, wszystko dam tobie! Ojcum twemu nie dawał, sam dla siebie chciałem, sam patryarchą być umyśliłem, a teraz nie chcę, nie trzeba mi... Wszystko tobie, panie miły, radości moja, słonko jasne! umiłowałem ja ciebie... Carem będziesz i patryarchą zarazem! Ziemskie i niebieskie złączysz kró-