Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pliwość i artyzm Chińczyków przejawiały się w całej pełni.
Idąc dalej, Malecki zaglądał do zakładów, gdzie robiono najdelikatniejsze przedmioty ze słomy ryżowej i bambusu, z perłowej masy, szyldkretu, emalji i szkła. Podziwiał cudownie piękne połączenia barwnych piórek zielonych i niebieskich zimorodków ze złotem lub srebrem, co przypominało najdroższą emalję, wyroby z piór bażantów i sójek, tabakierki, wazy i posążki bogów z chryzoprazu, agatu, selenitu i jaspisu.
Na jakimś małym placyku mieściły się zakłady, wyrabiające konfitury z imbiru, konserwy z ryb, ostryg i ślimaków roślinnych, suszarnie dla ryb, krabów, gniazd jaskółczych, trepangów, płetw rekinów, grzybów dębowych, kapusty morskiej i innych chińskich przysmaków. Kilka ulic zajmowały większe budynki, gdzie pracowali tkacze bawełny i jedwabiu, i skąd wychodziły na rynek najdroższe i najwspanialsze tkaniny jedwabne.
Na rynku położonym w pobliżu ujścia „rzeki Pereł“, Malecki widział wystawę wszystkich bogactw naturalnych południa chińskiego. Stosy drzewa hebanowego, różanego, ananasów, mangustanów, moreli, gruszek i jabłek; place, gdzie składano trzcinę cukrową i bambus; handlowe spichrze dla ryżu, her-