O Grecyo, wykąpana w mórz błękitnych pianie,
Helena ci ostatnie daje pożegnanie!
Niezwyciężony płomień w żyłach moich pali
Występną krew! Napróżno, choćby najzuchwalej
Opierać się! O bogi, próżne łzy, wyrzuty —
Pójdź Parysie, do Troi nieś mię w spiż zakutej!
Dokończ zwycięztw, Erosie! Jam jak łódź bezsterna!
A ty, Jowisza córo — strażniczko niewierna,
Pallado, coś zdradziła mię! żałobne bogi,
Którzyście mi wybrali ten dzień hańby srogiej
I pchacie mię w ramiona miłości nieczystej —
Na Styks, rzekę podziemną, na Hades ognisty —
Na Niobe — na Tantala — na Atreją krwawą
Ucztę! Na Persefonę! Na Anankę łzawą!
Na wszystkie męki, bóle, rozpacze, Erynie,
Bogi okrutne, głuche bogi i boginie —
Odpycham was! Wróć! Kocham, czekam cię, Parysie!
Niech co szybciej uchodzi! Zła mara ci śni się —
Oto już go po falach niesie Bóg łaskawy —
Oto znikły już ślady jego czarnej nawy!
Eros łono me pali! Ha, umieram prawie —
Demodoku, nad Eurot śpiesz — i w głośnej wrzawie
Okrzycz nad brzegiem rzeki... Powstrzymaj bieg łodzi —
Mów, że kocham, że czekam go.. że, niech przychodzi!