Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Muszę zaznaczyć, że ponieważ to była kolacja, zająłem się przedewszystkiem sprawą odżywienia organizmu, a że rozmyślałem o artykule, który miałem pisać na temat „Grabskiego“, więc rozmowa ciotki z moją żoną dochodziła do mnie jakby z drugiego pokoju. Jednakże zjadłszy kotlety cielęce z groszkiem i marchewką — i pijąc herbatę — zapytałem o co chodzi.
— A no, taka sprawa, że tu z Kaolina przyjechał jakiś młody człowiek — siedzi w kuchni od godziny czwartej i zamierza u nas nocować, razem z Małgosią i Józią. Słyszane to rzeczy?
— Cóżto za jeden?
— Ani ja go znam, ani nikt...
— Jakto, Małgosia go nie zna?...
— Owszem, ona go zna, ale widać, że to jej nieprzyjemnie. Tylko nie wie, jak mu to powiedzieć.
— A ty nie próbowałaś?
— Skądże ja? Jakże ja mogę się mieszać do tego? Ale sam to zrozumiesz, że gdzie są dorosłe panny w domu, tam nie można pozwolić, żeby jakiś obcy chłop spał w jednym pokoju z dziewczętami!
— Hm, hm! Zapewne...
— Żeby tu był jaki mężczyzna, toby sobie dał radę — powiedziała żona.
Była to delikatna aluzja do mnie: jeżeli dotychczas ten „obcy chłop“ nie został zrzucony ze wszystkich schodów — to widać, że nie jestem mężczyzną.
To mnie ubodło: muszę się okazać mężczyzną. I taki szlachetny cel: obrona cnoty.