Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poszedłem do kuchni: przy stole siedział ubrany z miejska młody człowiek, lat dwudziestu sześciu lub siedmiu — i pił herbatę. Obok niego dwie służące: Małgosia — starsza, krzątała się koło kuchni, Józia zaś, która jest u nas dopiero od wakacyj siedziała przy stole i rozmawiała z gościem. Wszyscy troje byli z Kaolina i mieli sobie dużo do powiedzenia o wspólnych znajomych. Obrazek był idyliczny — i gdyby nie nastrój, w jaki mnie wprowadziła żona swojem: „Gdyby“..., tobym się z przybyszem rozmówił.
Alem zaniechał wszelkich badań i spokojnym a lodowatym głosem powiedziałem:
— Słyszałem, że ten młody pan (jako demokrata tytułuję każdego „panem“) zamierza tu nocować!
— Tak jest, proszę pana — odrzekł młodzieniec, nawiasem mówiąc, wcale przystojny chłopiec.
— Tu nie jest miejsce na nocleg dla pana — tu są kobiety — i mężczyzna spać tu nie może. Proszę sobie noclegu szukać gdzie indziej.
— Dobrze, proszę pana — odrzekł nasz gość z Kaolina i — natychmiast wyszedł.
Ja zaś wróciłem do jadalni triumfujący, ale niebardzo pewny, czy to, com uczynił, miało jaki sens, czy nie. W każdym razie moja żona przekonała się, że jestem mężczyzną, a ciotka pocałowała mnie w czoło, mówiąc:
— Dobrze zrobiłeś, mój Jerzyku.
Córki moje przez cały czas milczały — ale policzki miały zaczerwienione. Widać, że je ta sprawa mocno zdenerwowała. Żona mi dziękowała, ale nieco