Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wincji przybywa do nas wprost z dworca — i nie ma mieszkania. Chce ulokować się u nas. Mieszkanie mamy niewielkie: w jednym pokoju jest sypialnia mojej żony i moja, w drugim sypiają moje córki z ciotką, która przyjechała do nas na tydzień i siedzi trzy lata. Jest jeszcze bardzo mały pokój jadalny, który nocami, o ile nie jestem w redakcji, służy mi za miejsce do pracy.
Owóż ten znajomy — chce spać w jednym pokoju z moją żoną — w mojej nieobecności. Ani ja się na to nie mogę zgodzić, ani moja żona. — A coby pomyślała sobie jego żona?
Oczywiście musielibyśmy mu odmówić.
Allez vous coucher ailleurs!
Czy rozumowanie logiczne? Niewątpliwie logiczne. Ale ze stanowiska moralności klas posiadających.
Przychodzę raz wieczorem do domu na herbatę — i słyszę urywki rozmowy.
— To jest skandal — mówi ciotka. — Jabym na to nie pozwoliła.
— Ależ i ja nie mogę pozwolić. Przecież ja mam dorosłe córki w domu. Siedzi od czwartej po południu i nie myśli wychodzić. Już jest po dziesiątej.
— On tu zamyśla nocować — mówi moja żona.
— Czy mówiłaś o tem z Małgosią?
— Owszem, mówiłam. Ona jest jakoś skwaszona. Widać, że to jej bardzo nieprzyjemnie.
— Więc niech mu to powie.
— Kiedy nie śmie.