Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/247

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Rozum i serce znalazły w niej czary.
    Był zasię młodzian, imieniem Dachiki,
    Świetny wymowy przedziwnemi dary:
    Ten w rym przyodziać tę księgę zamierzył,
    I wszystkie serca radością poszerzył.

    Lecz złe kamraty zgubiły młodzieńca:
    Wiodą go w orgie i w pijane wrzaski,
    Aż śmierć przedwcześnie wzięła go za jeńca —
    I w swoje czarne spętała potrzaski.
    Szalona żądza ku grzechom go znęca —
    Iż w nich tonęła ta dusza bez łaski.
    Krótko tym światem cieszył się Dachiki —
    Nożem przebiły go dwa niewolniki.

    Tak zginął niby rażon od pioruna. —
    Poemat jego urwany w połowie,
    Zaś czuwająca nad zmarłym fortuna,
    Jak płaczka siedząc przy zagasłej głowie,
    Okrywa zwłoki zawojem całuna;
    Bo on już żadnej pieśni nie opowie.
    Boże, za grzechy daj mu przebaczenie —
    I tam w najwyższym umieść go Edenie.



    ABU’LKASIM FIRDUSI ZAMIERZA NAPISAĆ TĘ KSIĘGĘ.

    Duch mój ten obraz opuszcza grobowy.
    Kornie się zwracam przed tron chwały bożej.
    Gdzie stara księga? A na język nowy
    Pióro me słowa umarłe wyłoży.
    Pytałem ludzi o księgi osnowy,
    A ciągle szybki czasu bieg mnie trwoży,
    Że gdy żywota mego nić strawiona
    Spłonie, kto inny dzieło me wykona.

    Mógłby mi skarb ten wyślizgnąć się z dłoni,
    Mógłbym nie zyskać za mój trud nagrody —
    Bo czas wojenny był i w krwawej toni
    I obojętne były mu rapsody.