Strona:Antoni Lange - Dwie bajki.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

On mi drogi — jam mu droga!
Nie zabijaj go, Sygoniu!
On jest teraz tam na błoniu,
Nad srebrzystym wód strumieniem,
Gdzie się kąpie pod drzew cieniem.
Postać tura wtedy traci,
Jak i każdy z jego braci!
Leć do niego z pokłonami,
Może wróci razem z nami!
Leci Sygoń jak mu każą —
Pod bawołów wierną strażą,
Nad brzegami srebrnej wody
Stoi piękny junak młody.
Czarny włos — i czarny wzrok,
Mężna pierś — junaczy krok.
— Kto tam? kto tam? woła zdala,
Aż zajękła srebrna fala.
— Jam jest Sygoń! jam wasz brat —
Jedź-że, bracie, z nami w świat!

Ledwie wyrzekł takie słowa,
Wnet się piękny junak chowa
W skórę żubra straszliwego.
I przemawia tak do niego:

— Witaj, witaj, miły bracie,
Wiele lat czekamy na cię!