Strona:Antoni Lange - Dwie bajki.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wędrowniku, z jakiejś strony
Wszedł do ziemi tej ponurej?
— Jam jest Sygoń z Białogóry.
— Masz ty pierścień z portretami
Na poznanie między nami?
— Oto pierścień! Masz go, masz!
W nim jest twoja, Różo, twarz.
— Witaj, witaj, miły bracie!
Wiele lat czekamy na cię!
Wieść to miła, wieść to nowa!
Cóż tam u nas król, królowa,
Cóż tam ziemia Białogóry,
Nasze lasy, nasze góry?
— Ja po wszystkich krańcach świata
Jeżdżę, błądzę dwa, trzy lata.
Szukam sióstr mych ukochanych,
Przez potwory nam porwanych.
Chcę cię unieść — uratować —
I do domu powędrować
Na twej matki jasny dwór!
Ale gdzież jegomość Tur,
Twój małżonek — zwierz kudłaty,
Bym go zabić mógł — za katy!

— Nie, mój bracie ukochany!
Mąż mój jest zaczarowany —
Nie zabijaj go na Boga,