Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ras opowiedział marabutowi całe swoje życie, żalił się na los nielitościwy i, zdawało się, chciał wypłakać przed nim cały gorzki jad tęsknoty i rozpaczy, zatruwający mu duszę, serce i mózg.
— In cza Allah[1] — szepnął marabut. — Może Allah dopomoże nam, a wtedy stanie się podług pragnienia twego, synu!
Od tej chwili los związał tych dwóch ludzi.
Ras z podziwem i pewnym lękiem spoglądał na dwie małe podłużne tabliczki, porysowane drobnemi, zawiłemi kreskami, znaczkami i nieznanemi literami.

— To jest pismo kartagińskie, — objaśnił Szorf — pismo tego potężnego grodu, z którego pozostały zaledwie ruiny niedaleko od Tunisu. Bogaty to był gród, a mieszkańcy jego byli biczem Allaha dla ludności całej północnej Ifrikii[2], bo krzywdzili ją, rabowali i oszukiwali, wyciągając z kraju tego wszystko, co produkował rolnik, pasterz i rzemieślnik, nic wzamian nie dając oprócz srebra i rozpusty. Gród ten powstał jednak później z mniejszych kolonij fenicyjskich przybyszów. Z biegiem czasu fenicjanie tych kolonij połączyli się ze szczepami berberyjskiemi i wytworzyli ludność odrębną, bardziej waleczną niż Fenicjanie i mniej od nich okrutną. To właśnie byli Szleu. Kartagińczycy jednak podbili te kolonje i zmusili je pracować dla Kartaginy i dawać pożywienie i towary w czasie pokoju i ludzi w dobie wojny. Gdy Kartagina padła pod ciosami „rumani“, kolonje Szleu odrodziły się i istniały jeszcze długo, aż przypłynęły, jak już mówiłem, wielkie żaglowe łodzie o wysokich nosach zagiętych, jak szyje łabędzi lub wężów morskich.

  1. Jak zechce Bóg.
  2. Arabska nazwa Afryki.