Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cuje, zarabia wszędzie, gdzie tylko może. Ja nawet nie wiem, kiedy on śpi! Przysiągł sobie, że będzie bogaty, wykształcony i równy najwyższym. Żona stałaby mu na przeszkodzie, więc nie chce się żenić.
Mówiąc to, Samsonow oczy spuścił i westchnął. Na tem się rozmowa urwała.
W kilka godzin później byliśmy już na stacji Udzimi. Gdy mój wagon odczepiono od pociągu i postawiono na torze zapasowym, stawił się u mnie mały, krępy wachmistrz kozacki, nazwiskiem Szum, i odraportował, że dostał z Charbina depeszę, aby dać mi na terenie robót eskortę wojskową. Donosił więc, że wachmistrz Łyświenko z ośmiu kozakami już są posłani przez niego do wioski Ho-Lin, gdzie oczekują na moje rozkazy. Od Szuma dowiedziałem się, że moi Chińczycy już przybyli i poczęści rozlokowali się po chatach wieśniaków, poczęści zaczęli budować dwie szopy z kang’ami i jedną zimną dla przechowywania żywności.
Wkrótce byliśmy już w Ho-Linie i zatrzymaliśmy się w chacie miejscowego wójta, gdzie też złożone zostały nasze rzeczy.
Powitał mnie tu i przedstawił się wachmistrz Łyświenko, już niemłody, rudy kozak z krzyżem św. Jerzego na piersi, otrzymanym za waleczność podczas wojny z bokserami w r. 1900, gdy rosyjskie wojska z obwodu Amurskiego przekroczyły „wielki mur“ i weszły do Pekinu, pod dowództwem generała N. P. Liniewicza.
Przed moją fan-tze stanęło ośmiu młodych kozaków, podkomendnych wachmistrza, i sprezentowało przede mną broń.
Tegoż wieczora wyznaczyłem plac, gdzie miały stanąć piece węglowe i podzieliłem czynności pomiędzy Kazikiem a Samsonowem. Pierwszy miał przygotować plac