Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Było to nadzwyczajne stworzenie. Z jego zachowania się wiedziałem, czy będzie deszcz, burza lub ładna pogoda. Wnioskowałem o tem z pozy, w jakiej pozostawał, zawieszony w centrum pajęczyny, mój sąsiad. Przed zbliżającą się burzą trzymał się wszystkiemi łapami siatki a nawet czasami przymocowywał się do niej nowemi nićmi, przed deszczem zmieniał się w ciemną kulkę, chowając się do kąta i podgarniając pod siebie nogi; gdy się zbliżały suche dni upalne, rozkładał nogi, jak mógł najszerzej, trzymając się siatki jedną lub dwoma haczykowatemi łapkami. Prawdopodobnie pająk cierpiał na reumatyzm w nogach lub miał wypadek podobny do mego na Udzimi, gdyż ja też dotkliwie czułem wszelkie zmiany pogody.
Jednak najdziwniejsze było zachowanie się mego pająka, gdy odczuwałem upadek ducha i gnębiącą mię tęsknotę. Zwykle zupełnie dla mnie obojętny, w takiej chwili zaczynał się denerwować. Biegał po siatce, jakgdyby się starał zwrócić na siebie uwagę, a gdy i to nie pomagało, wstrząsał siatką, kołysząc się na niej. Pewnego razu siedziałem w bardzo ciężkim nastroju przy stole, ścisnąwszy głowę rękami. Różne niewesołe myśli sunęły mi przez mózg. Byłem wtedy daleko poza murami więzienia, nawet poza granicami Azji. Nagle uczułem, że ktoś mi się przygląda bacznie, nawet się obejrzałem, lecz nikogo nie zobaczyłem w celi. Spojrzałem na pająka i ku swemu zdziwieniu nie znalazłem go. Nie było go ani w siatce, ani w kącie framugi okna. Pierwszy raz w ciągu całego czasu swego pobytu u mnie znikł. Zacząłem oglądać ściany i odszukałem go nareszcie. Siedział wprost przede mną, spuściwszy się z sufitu na czysty arkusz papieru, leżący na stole. Miał podniesione wysoko duże łapy przednie, i czułem, że się we mnie wpa-