Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziński, który wkrótce stał się postrachem nietylko dla Japończyków, lecz dla ludności chińskiej, a nawet dla małych oddziałów rosyjskich, szczególnie dla taborów. W każdem mieście Dalekiego Wschodu znaleźć można restauracje, hotele, bufety, utrzymywane przez „legalnych“ Gruzinów, a w tych instytucjach ukrywają się i stąd czynią śmiałe wyprawy Gruzini „nielegalni“, ścigani przez prawo i policję. Ponieważ rodziny Gruzinów należą wyłącznie do starej szlachty rycerskiej, więc „dżygit“ nigdy nie dopuści się zwykłej kradzieży lub napadu na samotnego i bezbronnego człowieka. Każda wyprawa Gruzinów powinna być przypieczętowana bitwą i krwią. Policja rosyjska niebardzo śpieszyła się zwykle ze ściganiem „dżygitów“, ponieważ nie była zbyt skłonna do potyczek zbrojnych z odważnymi „szatanami gór“. Z tego powodu Gruzini, zbiegowie z więzienia, zwykle przez czas dłuższy cieszyli się wolnością i tylko nieszczęśliwy wypadek wrzucał ich zpowrotem do więzienia poto tylko, aby znowu uciekali z niego na nowe śmiałe a zbrodnicze wyprawy, lub w objęcia śmierci, gdy kula stojącego na warcie żołnierza, podczas pościgu, nieraz przecinała pasmo ich awanturniczego życia.
Nie wątpiłem, że wykurzyłem z podziemi właśnie takich niebezpiecznych ptaszków, w których fantazja rycerska i stare tradycje w tak dziwny sposób pomieszane są z praktyką zwykłych bandytów. Nie omyliłem się, gdyż po powrocie do Charbina dowiedziałem się, że banda, złożona z siedmiu Gruzinów, napadła na pocztę polową, zabiła kilku ludzi i zabrała ze sobą znaczne sumy pieniężne. Na czele bandy, jak twierdziła nad wyraz nieenergiczna policja charbińska, stał książę Eristow, zbieg z więzienia kryminalnego we Władywostoku, poszukiwany już oddawna.