Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Młodzieniec nagle podniósł głowę: fala krwi rumieńcem oblała mu twarz. Chciał odpowiedzieć coś ostrego i wyzywającego, lecz spojrzał mi w oczy i nagle parsknął śmiechem. Inni Gruzini odwracali głowy, żeby nie pójść za przykładem lekkomyślnego towarzysza.
— Więc możemy odejść? — spytał jeden z nich.
— Powiedziałem już — odparłem.
— Dziękujemy! — zawołał młody Gruzin i szybkim krokiem zbliżył się do mnie. — Nazywam się Eristow, książę Eristow.
Mówiąc to, wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem jego małą, silną dłoń i wymieniłem swoje nazwisko. Każdy z Gruzinów powtórzył tę światową ceremonję zaznajomienia się w niezupełnie normalnych okolicznościach, i odeszli.
Do państwa „elfów“ zaczęliśmy teraz schodzić sami, zostawiwszy kozaków dla patrolowania. W jednej z bocznych galeryj, przy świetle latarek olejnych ujrzeliśmy cały arsenał broni, dwa wory z żywnością i pudło z nabojami karabinowemi.
Spotkanie z Gruzinami, coprawda, wcale mnie nie zdziwiło. We wszystkich miastach Dalekiego Wschodu rosyjskiego, a nawet w Chinach, można spotkać przedstawicieli tego walecznego plemienia. Skąd się tam wzięli? — zapyta czytelnik. Różne przyczyny składają się na takie dalekie podróże. Gruzini są narodem miłującym wolność, i ucisk władz rosyjskich na Kaukazie często był powodem powstań i rewolucyj. Po takich wypadkach sądy rosyjskie zsyłały na wygnanie do wschodniej Syberji tych mieszkańców gór niebotycznych, tych rycerzy wolności.
W partjach opozycyjnych w Rosji Gruzini zajmowali zawsze najskrajniejsze, nieprzejednane stanowisko. Dość przypomnieć sobie nazwiska: księcia T. G. Ceretelli’ego, I. I. Ramiszwili’ego, N. S. Czcheidze’go, aby stwierdzić,