Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nam może: że dobrze byłoby zakupić nabożeństwo do Królowy Niebieskiej...
— No, idź, kochanie moje, porozmawiaj z nim — rzekła Aksynia, gdy dał się słyszeć kaszel mego ojca. — Idź, porozmawiaj, padnij mu do nóg, korona z głowy ci nie spadnie.
Poszedłem. Ojciec siedział już przy stole i kreślił plan willi z gotyckiemi oknami i z grubą wieżą, podobną do ogniowej strażnicy, coś niezwykle niezdarnego i kanciastego. Wchodząc do gabinetu, stanąłem tak, że mogłem widzieć cały rysunek. Nie wiedziałem poco do ojca przyszedłem, ale pamiętam, że gdy zobaczyłem jego chudą twarz, jego cień na ścianie, chciałem mu się rzucić na szyję i jak uczyła Aksynia upaść mu do nóg; ale widok willi z gotyckiemi oknami i z grubą wieżą wstrzymał mnie od tego kroku.
— Dobry wieczór — rzekłem.
Spojrzał na mnie i natychmiast spuścił oczy.
— Czego chcesz? — zapytał po chwili.
— Przyszedłem ojcu powiedzieć, że siostra bardzo chora. Ona lada dzień umrze — dodałem głucho.
— Cóż? — westchnął ojciec, zdejmując okulary i kładąc je na stole. — Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Co zasiejesz to i zbierzesz. Co zasiejesz — powtórzył, wstając z krzesła — to i zbierzesz. Przypomnij sobie, proszę cię, że dwa lata temu, byłeś tu u mnie i oto na tem samem miejscu prosiłem, błagałam cię, abyś się wyrzekł swego błędu, przypominałem ci o obowiązku, o honorze, o twoich obowiązkach względem przodków i tradycyi, której święcie strzedz winniśmy. Czyś mnie usłuchał? Wzgardziłeś memi radami i uporczywie trzymałeś się dalej fałszywych poglądów; nie dosyć tego, swoją głupotą pociągnąłeś siostrę, przez ciebie utraciła wstyd i poczucie moralności. Teraz wam obojgu jest niedobrze. Cóż? Co zasiejesz, to i zbierzesz!