Strona:Angelo De Gubernatis - Maja.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak długo prawie, jak była ta nędza,
Co chude żebra mu powygryzała.

ARI.

Czuję tu jakieś jak zapowietrzone
Tchnienie; krok krótki to i przyspieszony.
Jako głodnego zwierza...

RUDIR.

On! nadchodzi!

(Stary żebrak Agigarta, w czerwonym, złachmanionym płaszczu, zbliża się szybko, widocznie wynędzniały latami wielkiego cierpienia, mruczy pod nosem niezrozumiałe wyrazy.)
ARI (woła).

Hola, braciszku! bracie ukochany!

AGIGARTA (staje, nie oglądając się, kto woła, i mruczy sam do siebie).

Ja nie mam braci!... raz miałem jednego,
Ten był zły... Umarł dla mnie... niech go Yama
W piekielnym państwie nadto nie udręcza!

ARI. (do Rudira).

Oto masz przykład, że i głód ma pamięć.

(Do Agigarty.)

Ari zbolały, chce wejść w układ z tobą,
Stój, stój, wysłuchaj mię, o Agigarto!
Zacny mój bracie!

AGIGARTA.

Czyj głos tak łagodny?
Głos to Arego, zaiste, lecz dawno
Od łagodności takiej już odwykłem.

(Nie oglądając się nawet.)