Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez trzy dni. gadali my dużo i co wieczór kłócili się tęgo, a w dzień siędzie sobie ot tam pod gruszką i patrzy, jak w polu robię, a co skiby doorzę i do drogi dojdę, to on co zapyta takiego, albo słowo rzuci. To ja idę z pługiem nazad, myślę, coby jemu odpowiedzieć. Zawrócę i znowu koło drogi odpowiem, pogadamy dwa, trzy słowa i znowu skiba. A czwartego dnia o świtaniu’ zabiera się mój wędrowiec ruszać w drogę. Za gościnność dziękuje. a na pamiątkę wyciągnął z węzełka paczkę w gazetę owiniętą i powiada: „tu cała prawda w tej paczce siedzi, czytajcie. a na rozum bierzcie. Czas, żeby i na wieś dobra nowina przyszła. Przez was się to stać może, a wierzę. że się stanie. Bywajcie zdrowi — powiada — będę cały, to jeszcze do was zajdę“.
„Czytałem ja te książeczki przez jakie dwa miesiące co wieczoru. Po dwa i po trzy razy jedno i to samo, czytam w kółko,dopóki wszystkiego nie wyrozumiem. Inszych rzeczy to i dotychczas w zupełności nie doszedłem. czegokolwiek, to i ani ugryźć nie pojmuję, jakby po niemiecku było napisane. Ano, jedno z drugim — radość dziwna i ciekawość okropna zdjęły mnie. W dzień i w nocy spokoju nie miałem, bo do tego w tajemnicy ja wszystko w sobie trzymałem, a tłamsiłem, żeby narodu, który jest ciemny, nie bałamucić przed czasem, dopóki ja sam wszystkiego pewny nie będę...
„Myślałem i szpekulowałem w sobie, aż na jesieni a po wczesnych siewach zbieram się ja w drogę, dziesięć rubli ze sobą wziąłem a kij okuty i idę. Ko-