Strona:Andrzej Strug - Pieniądz T. 1.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Poniżej szeroko, jak okiem sięgnął, na dnie przepaścistem zalegały lodowce. Pokrętne ślady ich zdawały się pełzać w dole. Tam rozszerzały się głębokie i zimne szczeliny i rozpęknięcia, piętrzyły się stosy podruzgotanych brył lodu i kamienia. Wielkie iglice lodowe sterczały, dźwigając złomy skał. Tu i ówdzie na biało-lazurowem polu śniegowem wychylał się czarny, ostry cypel skalny i stał, rozgarniając na obie strony usuwające się rzeki lodowe. A dalej niepokalanie biały step śniegowy szedł pochyło ku górze nieogarniony, wyrównany, martwy i tam kędyś, na jakiejś wyżynie, ku której trzeba było wznosić głowę, ginął we mgłach, które zamykały resztę świata ołowianą zasłoną.
Od tygodnia góry we mgłach. Od tygodnia Jenny w niepokoju i trwodze.
W słonecznej, tonącej w kwiatach chacie swojej w Kalifornji, w uroczym, upalnym i wonnym kraju, nad lazurowym oceanem, zatęskniła za ponurością i zimnem lodowem, za grozą czarnych ścian skalnych. A przedewszystkim za ukochanym swoim szczytem. I porwała się pewnego dnia, wbrew zakazom lekarzy, ku zachcianemu.
Popędziła zamknięta w wagonie, przez stepy dalekiego zachodu, przez płaskie, martwe i puste wyżyny, przedarła się przez Góry Skaliste i mknęła przez wielkie rzeki, przez olbrzymie miasta, przez nieskończony, rojny kraj, nie wiedząc, gdzie jest, zatopiona w swoich ma-