Strona:Andrzej Strug-Pokolenie Marka Świdy.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Drogi kolego, widzę, że masz ochotę zacząć po dawnemu. Chcesz ode mnie poprostu ściągnąć „zadanie“ pod tytułem: „Młoda a stara Polska“, „Na progu wolności“, „Polska a Europa“ lub „Europa a Polska“, czy jak tam jeszcze wolisz — wiadomo, o co idzie. Owszem. Ale już niema śladu Nusyma Skurnika. Tamten możeby to wszystko wiedział i cale wypracowanie miał gotowiusieńkie i przepisane na czysto. Zaś niżej podpisany Marjan P., szlachcic polski herbu „Monitor“, tyle wie, co i ty — czyli narazie nic. Mnie to zupełnie wystarcza, a i tobie radzę nie wywyższać się nad innych, bo to ci mówię — nikt nie wie. Zresztą, mamy broszury i wzniosłe alarmy wielkich duchów powołanych — poeci, kapłani, a zwłaszcza kandydaci przepadli na wyborach do instytutu na ulicy Wiejskiej. Czytaj pilnie! — To są głosy nieomylne, gdyż opierają się na samem czystem natchnieniu. Jest i Szyller-Szkolnik... Jedno wiadomo: musimy wygrać tę wojnę, żeby wogóle istnieć. Gdy zwciężymy, dopiero zaczną się subtelniejsze problematy i będzie czas na wszystko
— To każdy wie!
— Bogać tam... Mało kto. Wojna jest okropnie daleko od Warszawy, więc łatwo o niej zapomnieć. Pogadajmy o Paryżu...
Na kolacji w Hotelu Europejskim Marek postanowił wyjechać w ciągu tygodnia. Kolega Plechyński dawał mu rady i mnóstwo wskazówek, ale on ujrzał nagle i widział tylko ją jedną. Miss Mc. Farlane „pierwszego maja. Hotel Ritz“. Cokolwiek się dzieje w Polsce, on musi tam być na czas i będzie. Ogarnęła go żądza nie-