Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jedzie. Straśnie som jest ci panowie ciekawi. Straśnie duzo radzi wiedzom.
To takie małe bedzie, co mu jesce matka na portecki sukna załuje i do ziémie mu ik nie sýjom, a juz go ucom. Straśnie te dziecýska męcom. Ale oni sami majom wielgom do tego nature. Cýtają we dnie i w nocy.
Krzeptowski przewodniczył nie dla zysku. Mówił:
— Jà biédny nie jest. Dziecýskak wycęściowàł, to majom co jeść.
Przewodniczył zawsze dlatego, te we włóczeniu się po górach znajdował wielką przyjemność. Przypominał sobie młode lata. Przodował też młodym nietylko wytrzymałością, ale zawsze dobrym humorem.
Niekiedy nie chciano mu dać torby, by się staruszek nie zmęczył. Wtedy mówił gniewnie:
— Cozto — prosem piéknie, jà dziecko, cý co? Wiatry dujom wielgie, toby cłeka zabrało, kieby był leki — haj.
Napakowawszy sobie zatem torbę wiktuałami, zarzucił ją na barki, zaśpiewał i ruszył w góry, a cała drużyna za nim.
Wiele przeżytych wypadków, bogate w przygody własne życie, lub wreszcie dowcipy i opowiadania które od innych górali słyszał i na swój sposób przetapiał i zmieniał, oraz łatwość zmy-