Umiem stuknąć w maluteńką
Zgrabną moją furtkę
Elegancik ze mnie znany,
Patrzcie na tę kurtkę!
Wdziewam zwykle pantofelki
Idąc na podwórko
A przy czapce mam muszelki
I pstre, pawie piórko!
Nienadarmo zwać się muszę
„Imć Słoneczne Oczko“
Bo mam dużo słońca w duszy
Bo mam złote loczki!
Kocham słońce, kiedy jasno
Ciepłym blaskiem świeci
A wy, czy mnie nie kochacie
No, powiedzcie dzieci?!
Tra-la-la Hej! Hej! Hej!
Świeć słoneczko, świeć i grzej!“
Kto tylko umie usłyszeć piosenkę Słonecznego Oczka, ten radość w sobie czuje, radość i słońce. A tak mu dobrze i lekko, jakby mu w serce wyrosły anielskie skrzydła. Taką to moc posiada śpiew małego człowieczka z zaczarowanej chatynki. Szczególnie cieszą się wtedy dzieci! Ach! Ile cudownych niespodzianek, ile zabaw i uciech je czeka! Można wtedy pójść na spacer do złotego, jesiennego parku, można zbierać kasztany na plantach, zszywać festony, szarfy i girlandy ze spadłych liści, można puszczać papierowe łódki na zamiejskim stawku, można... Ale co tu dużo mówić! Oleś, Zosia i najmłodszy Józek ubóstwiają wprost