Strona:Anafielas T. 3.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
143

Mówił, Jagiełły oczyma
Gniew się patrzał, piersi wzdyma,
Chodzi, czoło białe chmurzy,
Słucha, staje, wzrok ponurzy,
To podniesie na Wojdyłłę;
W słowa jego wierzy święcie,
I już zdradę u drzwi widzi;
Drży o siebie, drży o władzę;
Duma, jakby ją utrzymać?

— Dość — rzekł — siedzieć, dość już drzémać,
Trzeba zdradę odprzeć zdradą.
Oni myślą, że w komnacie
Kądziel przędę, i bezsilny
Nic nie widzę, nie rozumiém!
Lecz, na Bogi! jam po ojcu
Wziął i siłę, wziął i głowę;
Czuję w sercu Olgerdową
Krew ojcowską, krew mych dziadów!

Ty, mój najwierniejszy sługo,
Coś wycierpiał, znosił długo,
Dziś zapomnisz. Daję tobie
Lidzki zamek na dzierżawę,
Z Lidą włości okoliczne.
Od dziś Kniazióm i Bojaróm
Równy stajesz. Tak jak bratu
Wydział daję. Na dzielnicy,