Strona:Anafielas T. 2.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
236

Oddać potrzeba. —
— Nie oddam — Mistrz woła,
Na Boga mego, szczypty nie powrócę.
A będzie jęczał i będzie się rzucał,
Pójdę, na cztéry rogi gród zapalę,
Budę łotrowską, jakby na szyderstwo,
U wrót mych jeszcze stojącą na straży. —
— Zamilczcie! Mindows krzyknął z oburzeniem,
Trojnat mi krewnym. —
— Trojnat mi jest wrogiem,
Odparł Mistrz, pięścią o ławę uderzył,
I będzie wrogiem, jak mój Bóg mi Bogiem. —

Mindows wstał milcząc, i raz jeszcze rzecze —
— Mistrzu! po twojéj przyjaźni mi trzeba,
Byś jego mienie z rąk wypuścił cało.
Z płaczem się u mnie powrotu domagał,
Na oczy z wami przyjaźń mi wyrzucał. —
— Nie! i nie stokroć Mistrz gniewny zawoła
Imię Chrystusa, to najdroższe imię —
A klnę się na nie, że mu nic nie wrócę.
Znam go — on milczy! cichy, bo bezsilny;
Lecz daj mu siły, na nas je obróci. —
— Kup go, tę krzywdę nagradzając, Mistrzu! —
— Kupię go, kiedy upadnie mu głowa,
Gdy rąk związanych podnieść nie podąży.
Nigdy inaczéj. Znam ja serca tajnie.
On zawsze wrogiem; dumne pogan dziecię,