Strona:Anafielas T. 2.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
101

Żółte im głowy stosów wtórowały.
A wkoło, jakoś pójrzał, po równinie
Płonęły wszędzie, migały zdaleka.
I słychać było płacz żon, jęki matek,
Krzyki dorosłych, giętych łuków chrzęsty,
I proc świstanie, i zmięszane głosy
Pożegnań, pieśni, wojennego śpiéwu.
Cała się Litwa płomieniem objęła,
I wrzała gniewem Kunigasa swego.
Starce, co jeszcze z Ryngoldem walczyli,
Co piérwsi w Rusi po Mogułach siedli,
Wiżos wdziewali, szłykiem głowę kryli,
Z lukiem na plecach i oszczepem w dłoni,
Z pałką za pasem, biegli w swoich grodach
Łączyć się z starych dowodźców orszakiem.

Na progach Numów żegnał się syn z matką,
I płakał, ciesząc, że z łupem powróci; —
W grodach Xiążęta, Bojary, Smerdowie,
Tłumy swych ludzi szykowali zbrojne,
A Wejdalota błogosławił wojnę,
I przepowiadał zwycięztwa i sławę;
A Burtynikas poległych imiona
W pieśniach potomnym podać obiecywał,
Nieśmiertelnemi uczynić na ziemi.
Ówdzie się z młodą Litwin żegnał żoną,
Dziecię na ręku jéj śpiące całował,
Wschodził, wracał, usiadał na progu,