Strona:Anafielas T. 2.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
100

Stos to wojenny. — Kiedy się zapali,
Płoną po całéj Litwie wojny stosy,
Każdéj się góry wierzchołek zażega,
Z sioła do sioła ognisko przebiega,
Stanie się odbić nad morzem Kuronów,
Nad świętym Bugiem, nad Styru brzegami,
Nad Wilją, Niemnem, błotnistą Prypecią.

I gdy stos wojny w nowogródzkim zamku
Zapalą, wojną Litwa się rozlega.
Co dźwignie oszczep, łuk naciągnąć może,
Wszystko wychodzi na skinienie pana.
Kniaziowie z zamków z swemi poczty śpieszą,
Bojary ludzi po siołach zgarniają.
I płacz po Litwie żon, niewiast i dzieci,
I jęk po Litwie na płomieniach leci.
A lud, co został po siołach bezbronny,
Pędzi się w lasy, za błotami kryje,
I słucha, rychło wróg wbieży w pustynie
Z mieczem i ogniom, mszcząc się za swe klęski?

O, stos to straszny — i długo stał zimny,
Aż urosł wielki, jak gniew Kunigasa.
Każdy dzień jedno dorzucał łuczywo,
Każdy dzień gniewu do serca doléwał,
I w wieczór jeden — płomień objął wielki
Suchy stos wojny; — błysnęło na zamku,
Buchły płomienie; na górach sąsiednich