Strona:Anafielas T. 1.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
112

Co temi ludy po puszczach rządzili;
Ale, jak one, nędzni także byli.
Nijoła piękną wyrosła dziewczyną;
Ale się matka nie cieszyła długo —
Ujrzał ją Poklus wielki Bóg podziemny,
Straszną miłością w sercu się zapalił,
I przysiągł, że ją mieć będzie za żonę.
Czatował na nią, ale porwać nie mógł —
Matka jéj strzegła jak skarbu drogiego.
Rzadko Nijoła wyrwała się straży,
Żeby z dziewczęty pobiegać wiejskiemi.
Raz tylko wyszła dla matki po kwiaty,
Co po nad brzegiem rzeki rozkwitały;
Chciała je sama własną zerwać ręką;
Na suchéj trawie zrzuciła obówie,
Wstąpiła w wodę — już Poklus czatował,
Chwycił i zaniósł na ręku do piekła.
Naówczas krzykiem rozbiegły się brzegi,
Pobiegły dziéwki, leciała Krumine,
Przyszła nad rzekę, lecz zastała tylko
W zielonej trawie zrzucone obówie.
I nikt nie widział, gdzie córka najdroższa,
Kędy się młoda Nijoła podziała.
Królowa w gniewie córki swojéj sługi
Zaklęła w Nendry[1], co rzeki pilnują.
Suche, smutnemi kołysząc głowami,

  1. Trzciny.