Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumie, nie wypada“. Uspokoiłem go, odkrywszy mu część mojego życia, oczywiście nie najciemniejsze ustępy, ale przecież opowiedziawszy mu niektóre zdarzenia. Zgodził się. Mądry był człowiek.
Z początku mi kelnerzy srodze dokuczali, bo bądź co bądź z lepszego byłem stanu; byłem oficerem, niedawno jak pan w redakcji siedziałem. Lecz to przeszło. Bo primo ja sam miałem ostre zęby, secundo, mam doskonałą zdolność naginania się do wszystkiego. A czem jeszcze zdobyłem sobie u nich poważanie — to wiadomościami prawno-sądowemi. Kelnerzy mają ustawicznie do czynienia z sądem i z policją, po największej części z powodu awantur i niepłacenia rachunków. Trudno mi też było przywyknąć do tej służby. Kelnerstwo to tylko tak na oko wydaje się łatwem. Przedewszystkiem trzeba cały dzień trzymać się na nogach, a bywają dnie, że i na chwilę usiąść nie można. Starzy kelnerzy uczyli mnie między innemi z początku, że lepiej jest zupełnie nie przysiadać, bo człowiek rozdelikaca się i cały słabnie. W pierwszych dniach jak przychodziłem do domu, to tak mnie bolały krzyże i nogi, żem omal nie krzyczał.
Potem pamięć potrzebna szczególniejsza. Na który stół nosisz, co w kuchni obstalować,