Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szanowniejsza, Najzacniejsza Pani i Dobrodziejko! Wielkiego miłosierdzia pełne Twoje serce i znane współczucie dla bliźnich przez losy prześladowanych, ośmielają mnie“... i tak dalej etc. etc. Takich listów nosi się przy sobie z pięć, ze sześć na wszelki przypadek bez adresu niczyjego. Niektórzy dołączają do listu swój paszport i później przychodzą po niego.
Byli starcy, którzy we dwóch i trzech miejscach otrzymywali co miesiąc pensję i z tego żyli. Dla takiego starca najważniejszą rzeczą poczciwy wygląd dopełniony siwizną. Ale i jakież oni mają potrzeby?! Herbata, tytoń, kieliszek wódeczki, gazetka i zresztą nic więcej.
Był jeszcze, pamiętam, i niejaki Bogojawleński, poprzednio seminarzysta. Złota, rozumna głowa, ale z wejrzenia zupełnie szewc i do tego zezowaty. Ten zazwyczaj siadywał u siebie w numerze rozebrany do koszuli, pił i listy pisał. A około niego kręciło się kilku ludzi na posyłkach. Ach! Jak on pisał! Przedewszystkiem kaligrafja. Pismo okrągłe, czarne (tuszem pisał), nadzwyczaj czytelnie, jak najpiękniejszy druk. A dalej styl. Cudów dokonywał listami. Wiadomo ogólnie, że niepodobna wzruszyć popa — to fakt. To istne