Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krzemienie! Myśmy ich wszyscy omijali. A on jak wytnie takiemu archimandrycie ośm stronic z różnymi tekstami i to wybiera mu nie takie teksty, jak np. „ręka dającego nie zbiednieje“ albo „proście a będzie wam dano“, ale takie „z Mądrości Syna Syrakowa“, z proroka Borucha i do tego jeszcze w nawiasie doda: „ustęp ten a ten, wiersz taki a taki“. Wspaniałe pisywał listy i nigdy nie doznał odmowy.
Ale żaden nie składał pieniędzy. Wszystko się przepuszczało. Kobiety to ta niektóre składały na książeczki oszczędności, ale i to do pierwszego miłosnego stosunku. Znaną jest maniera u kobiet, strzelać „na maszynę do szycia“. Takim pomagają czasem dość obficie, ale przystojnym i to rzadko bezinteresownie.
Może szanownego pana to nie zajmuje, może pan nie życzy sobie... To tak z początku.
Straszna to hołota, ci strzelcy, gorsi od kryminalistów. Ci ostatecznie stanowią jakąś jedność, mają swoje ambicje, odwagę. Strzelcy — nie. Za rubla sprzeda i zdradzi jeden drugiego, splugawi, zdenuncjuje, spotwarzy. Zazdrośniki, kłamcy, tchórze, łakomcy. Wogóle powiem, szanownemu panu, że ilum widział włóczęgów, to z nich najgorsi ci, co się z klasy wykształconych rekrutują! Wszyscy ci dymisjonowani oficerowie, przepite stu-