Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nowanego, przewidujcego odliczenia i zabójczej przebiegłości. Przytem robił on swe posunięcia, jakgdyby pod wpływem jakiegoś wewnętrznego instynktu, lub natchnienia nie namyślając się dłużej nad cztery — pięć sekund i gardząc stanowczo szanowanemi ogólnie tradycjami. Grano z nim niechętnie, uważano jego sposób gry za dziki, ale bądź co bądź grano, czasem nawet o znaczne sumy, które stale wygrywając, Sołowjew chętnie składał na ołtarzu potrzeb koleżeńskich. Ale od udziału w konkursach, które mogłyby mu dać stanowisko gwiazdy w świecie szachistów, uchylał się zawsze. Nie mam w usposobieniu swym, ani miłości dla tego głupstwa, ani szacunku, — powiadał, poprostu posiadam jakąś mechaniczną zdolność umysłu, jakieś kalectwo psychiczne. Tak samo naprzykład, zdarzają się mańkuty... A przeto pozbawiony jestem i ambicji zawodowej i dumy w razie zwycięstwa, a goryczy przy przegranej. Takim był stary student Sołowjew. Nizeradze był najbliższym jego kolegą, co jednak nie przeszkadzało im obu od rana do wieczora drwić z siebie, sprzeczać i obrzucać się obelgami. Bóg wie czem i jak istniał gruziński książę. Sam o sobie mówił, że posiada zdolności wielbłąda i może się gruntownie najeść odrazu na kilka tygodni. Z domu, ze swej błogosławionej Gruzji otrzymywał bardzo mało i to przeważnie produkty spożywcze. Na Boże Narodzenie, na Wielkanoc, lub na imieniny (w sierpniu) przysłano mu zawsze, przez przyjezdnych ziomków — całe ładunki koszyków z baraniną, winogronami, czurczchełą, kiełbasami, suszoną muszmałą, rachat-łukumem, badridżanami i bardzo smacznemi placuszkami, oraz doskonałe,