Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zostawał na wysokości swego sprytu. Przewodząc grupce ubogich przyjaciół i przygnębiony swą zwykłą w takich razach odpowiedzialnością, czasami w jednej chwili oświecany bywał niezawodnym natchnieniem; dawał z daleka, przez ulicę, tajemniczy znak przechodzącemu ze swym workiem na plecach tatarzynowi i na kilka sekund znikał z nim w najbliższej bramie. Wkrótce powracał bez kurtki, w jednej tylko koszuli, wyrzuconej na, wierzch spodni, podpasanej sznurkiem, lub zamiast w nowej, dopiero kupionej uniformowej czapce, w maleńkiej żokiejce, cudem chyba trzymającej się na czubku głowy.
Wszyscy go lubili: koledzy, służba, kobiety, dzieci. Wszyscy byli z nim za pan brat. Szczególną sympatją cieszył się wśród kunaków-tatarów, którzy, jak się zdawało, mieli go za szwankującego trochę na umyśle. Od czasu do czasu przynosili mu w podarunku mocny, odurzający kumys w butelkach, na Bajram zaś zapraszali go do siebie i częstowali mięsem źrebięcia. Sołowjew, w chwilach krytycznych zastawiał u nich nawet niektóre książki i broszury, mówiąc przytem ze spokojną I znaczącą miną: To co ci daję — to jest wielka księga. Mówi ona, że Allah Akbar i Mahomet jego prorok, ze wiele zła i biedy jest na świecie, że ludzie winni być użyteczni i sprawiedliwi jedni dla drugich.
Miał jeszcze dwa talenty: bardzo dobrze czytał głośno i zadziwiająco, po mistrzowsku, genjalnie wprost, grał w szachy, zwyciężając z łatwością rutynowanych graczy. Jego atak był zawsze gwałtowny i okrutny, obrona mądra i ostrożna, przeważnie w kierunku rewelacyjnym ustępstwa czynione przeciwnikowi pełne wyrafi-