Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„28 sierpnia. Zdrowa“ i postawił kulasa. Nie skończywszy jeszcze pisania zawołał.
— Woszczenkówna Irena.
Teraz była kolej na Lubkę. W ciągu ubiegłych sześciu tygodni swej względnej wolności, zdążyła już odzwyczaić się od powtarzających się co tydzoeń oględzin i gdy lekarz odsunął jej na piersiach koszulę zarumieniła się tak, jak rumienią się tylko bardzo wstydliwe kobiety.
Po niej przyszła kolej na Zoję, potem Mańkę Białą następnie Tamarę i Niurkę, którą Klimenko uznał za chorą i kazał odesłać do szpitala.
Doktór dokonywał oględzin z zadziwiającą szybkością. Już od dwudziestu przeszło lat musiał co tydzień, w sobotę oglądać kilkaset dziewcząt i wyrobił sobie tę fachową zręczność, spokojne i niedbałe ruchy, które tak często zauważyć można u artystów cyrkowych, u robotników przenoszących i opakowujących meble i u innych zawodowców. A dokonywał swych manipulacji z takim samym spokojem, z jakim hurtownik, lub weterynarz ogląda bydło.
Czy myślał on kiedykolwiek o tem, że ma przed sobą żywych ludzi, lub, że jest ostatniem i najważniejszem ogniwem tego łańcucha, który nazywa się ulegalizowaną prostytucją?
Napewno nie! Jeżeli doświadczał czegoś podobnego, to tylko prawdopodobnie w początkach swej praktyki. Obecnie miał przed sobą tylko gołe brzuchy, gołe plecy i otwarte gardła. Nie poznałby na ulicy, ani jednego egzemplarza z pośród tego całego sobotniego stada. Najważniejszą rzeczą było skończyć jaknajprędzej oględziny w jednym zakładzie, ażeby potem przejść do drugiego trzeciego, dziesiątego.