Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do połowy ubrany Kola przerwał tualetę, u — siadł na łóżku przy Gieni i zakrywszy twarz dłońmi, wypłakał się szczerze, zupełnie jak dziecko.
— Boże, Boże, — szeptał, — przecież to prawda! Jakaż to podłość! I u nas w domu tak było: była pokojówka Hanka... zwano ją również signorita Anita... ładniutka... i żył z nią brat... mój starszy brat... oficer... i gdy on odjechał, ona zaszła w ciążę i matka wypędziła ją... no tak, — wyrzuciła z domu, jak ścierkę... gdzie ona teraz? I ojciec... ojciec... On również z pok... pokojówką.
I półnaga Gienia, owa Gienia bezbożna, wymyślająca. awanturnica nagle wstała z łóżka, stanęła przed kadetem i powoli, niemal uroczyście przeżegnała go.
— Niech cię Bóg zachowa, mój chłopcze! powiedziała z wyrazem głębokiej serdeczności i wdzięczności.
I niezwłocznie pobiegła da drzwi, otworzyła je i zawołała.
— Gospodyni!
Na jej wołanie weszła Zosia! — Proszę gospodyni — rzekła Gienia — proszę pójść dowiedzieć się, z łaski swej, która z nich jest wolna — Tamara, czy Biała Mańka i wolną proszę tu przysłać.
Kola coś zamruczał, ale Gienia go nie słuchała.
— Ale prędzej gosposiu, z łaski swojej.
— Zaraz, zaraz, panienko.
— Po co, po co to robisz. Gieniu? — zapytał ze smutkiem Gładyszew. No i po co? Czyż chcesz im to opowiadać?
— Zaczekaj, to nie twoja rzecz... zaczekaj, nie uczynię nic takiego, co by ci sprawiło przykrość.
Po chwili weszła Biała Mańka, w swej brązo-