Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A możebyś, Tekluniu, zjadła jeszcze i mój kotlecik. Nie krępuj się moja droga i jedz, przecież musisz przyść do siebie. Bo trzeba wam wiedzieć, że nasza Teklunia ma solitera, a jak człowiek ma w sobie solitera, to zawsze je za dwóch — połowę za siebie, połowę za robaka.
Nina gniewnie mruczy i po chwili odpowiada grubym głosem, najzupełnie niespodzianym ze względu na jej wzrost.
— Ja nie mam żadnych robaków. To pani masz robaki i dlatego jesteś taka chuda.
I z niewzruszonym spokojem bierze się do jedzenia, po obiedzie zaś czuje się ciężką i senną, niby najedzony boa; głośno czka, pije wodę, a gdy nikt nie patrzy, chłopskim zwyczajem czyni nad ustami znak krzyża.
— Tymczasem jednak w korytarzach i pokoikach rozlega się dźwięczny głos Zosi.
— Panienki, proszę się ubierać... Szkoda czasu... Do roboty...
I wnet we wszystkich pokojach rozchodzi się woń przypalanych włosów; pachnących mydeł i tanich perfum. Dziewczęta stroją się na wieczór.

IV.

Zwolna zapadł zmierzch, po którym nastąpiła ciepła i ciemna noc; długo jednak, bo aż do północy na niebie widniała różowa zorza. Odźwierny zakładu, Szymon, pozapalał w salonie wszystkie lampy, umieszczone wzdłuż ścian, i żyrandol oraz czerwoną latarnię przed domem.
Szymon jest to krępy, muskularny, milczący i posępny brunet: oczy ma czarne, matowe o be-