Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

każesz, na pogrom, na barykady, na zabójstwo. Ale przecież i dzieci są również wrażliwe i podatne. A one, mój drogi, są dziećmi, jak Boga kocham, dziećmi.
W czternastym roku życia została zgwałconą, w szesnastym stała się patentowaną prostytutką z czarną książką i chorobą weneryczną. I oto między nią a światem zewnętrznym powstaje jakiś dziwny, martwy i nie do przebycia mur. Zwróć tylko uwagę, jak ubogim jest słownik jej wyrażeń; trzydzieści lub czterdzieści słów; zupełnie tyle ich posiada dzikus, lub dziecko, jeść, spać, mężczyzna, łóżko, gospodyni, rubel, kochanek, doktór, szpital, bielizna, policjant — oto i wszystko. Jej rozwój umysłowy, doświadczenie, sprawy życiowe pozostają na poziomie umysłowego zasobu dziecka; na tym samym poziomie, na jakim pozostaje umysł osiwiałej i naiwnej damy klasowej, która od dziesięciu lat nie przestąpiła poza próg instytutu, lub umysł mniszki, którą dzieckiem jeszcze oddano do klasztoru.
Jednem słowem, wyobraź sobie drzewo z gatunku olbrzymich, wychowane w słoiku od konfitur. Mojem zdaniem, pociąg, jaki kobiety te zdradzają do ciągłych, niewinnych i bezcelowych kłamstw jest wynikiem ich dziecięcej natury, jaką mimo wszystko zachowują...
Jakże jednak straszliwie naga i bez żadnych osłonek prawda ukrywa się przy kupczeniu o cenę nocy, w wizytach dziesięciu mężczyzn, którym oddaje się w ciągu jednego wieczoru, całym szeregu przepisów wydanych drukiem przez ojców miasta, przepisów o używaniu roztworu kwasu bornego i utrzymywania ciała w czystości; jakże bezmierną prawdą tchną tygodniowe rewizje lekarskie,