Strona:Aleksander Czolowski. Wysoki zamek (1910).djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie brakowało w zamku i jeńców wojennych.
W r. 1410. gdy po wiekopomnem zwycięstwie grunwaldzkiem wziętych w niewolę krzyżackich rycerzy zakonnych rozsyłano po zamkach polskich, ujrzał ich i Lwów[1], a miejscem, gdzie dłuższy czas ich więziono, nim zostali wykupieni, był właśnie Wysoki Zamek.
Obok tych faktów, prócz nazwisk burgrabiów, prócz luźnych wzmianek o gwałtach popełnionych przez drabów zamkowych i o sporach miasta z starostami o nieprawne wykonywanie rzemiosł i handlów na gruntach zamkowych, innych szczegółów nie przechowały nam źródła współczesne o Wysokim Zamku. Jedno wszakże pewne, że był on w tym czasie warownią, na którą nie tylko Lwów, ale Ruś cała spoglądała z ufnością i dumą, a królowie polscy troskliwą otaczali opieką. Opiekunem takim był zwłaszcza król Władysław Jagiełło ( 1434), szczególniejszy miłośnik Lwowa i jego mieszczaństwa. Przebywając w tem mieście prawie co roku, nieraz odwiedzał mury zamku i zachwycał się jego położeniem, osobiście badał jego stan i czuwał nad nim.
Strategiczne znaczenie zamku wzmogło się od połowy XV. w., gdy Tatarzy osiedli w Krymie, zachęceni zdobyczami oręża tureckiego, na nowo rozpoczęli najazdy na Ruś. W r. 1442 okolice Lwowa ujrzały znowu ich hordy szerzące mord i pożogę. Odtąd nieustannie powtarzają się najazdy i dzicz tatarska toruje sobie w głąb Polski trzy główne drogi czyli szlaki: czarny, kuczmański i wołoski, które wychodząc z Krymu, zbiegały się razem pod Lwowem i jak trzy miecze z trzech stron: od północy, wschodu i południa godziły w czerwonoruską stolicę. Nie bezpodstawnie wskutek tego zaczęto mawiać o Lwowie, że leży w „paszczęce tatarskiej“.

W tych warunkach Wysoki Zamek patrząc na owe trzy wrogie szlaki, siłą faktu stawał się przedewszystkiem strażniczą ostrzegawczą dla miasta i okolicy i taką pozostał przez wieki. Żaden najazd, gdy tylko na widnokręgu krwawemi zaznaczył się łunami — nie mógł ujść baczności strażnika wieży zamkowej, a wtedy zaraz z zamku wychodziły sygnały „trwogi“, odzywały się działa, smolne nocą płonęły beczki. Ludność okoliczna dobrze znała ich znaczenie, nieraz też im jedvnie zawdzięczała swe ocalenie, mogła wcześnie

  1. Długosz: Historia Poloniae t. IV. p. 71.