Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i podskakuje z nim, jak zepsuty aeroplan, nie rozumiejąc nawet, po co nad nim balonik się kołysze. Chcemy imitować Paryż, tylko nie wiemy jak...
— Doskonale! Twój argument przemówił mi do przekonania. Widzę, że masz głowę pełniejszą od balonika — przytakiwał Karnicki.
Tymczasem na estradzie ukazała się jakaś przystojna, silnie wydekoltowana śpiewaczka. Nagie, białe ramiona odcinały się pięknie od czarnej sukni. Blada twarz, otoczona silnie ondulowanemi włosami, miała w sobie jakiś smutek. Oczy zadawały kłam wyzywająco obnażonym plecom i wykarminowanym, jak rana, ustom.
Akompaniator uderzył kilka akordów na rozklekotanym pianinie. Tony uderzyły w ściany nieakustycznej sali i pobiegły zduszone i zdławione między słuchaczy. Śpiewaczka miłym, cichym głosem śpiewała opowieść o kwiaciarce ulicznej, akcentując słowa piosenki miękką rosyjską wymową:

„O Sennora, Sennoritta,
Jestem piękna Carmencitta.
Cała pachnę fijołkami,
I obdarzam was kwiatami,
O Sennora, Sennores!“

A gdy upłynęły lata i kwieciarka sprzedała wszystkie świeże kwiaty i oddała ulicy swą młodość, wtedy strącono ją jak podarty łachman z chodnika. Nie wzruszała już nikogo jej prośba:

„Byłam piękna Carmencitta,
Pachłam dawniej fijołkami
Obdarzałam was kwiatami,
O Sennora, Sennores!...“

Nikt starej nie wetknął solda do zeschłych palców, bo ulica uśmiecha się tylko do kwiatów, pokrytych rosą świeżości.
W oczach śpiewaczki błysły łzy, jakby sama przeżywała nieszczęście starej kwieciarki. Przy