Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Twierdziłem, że Warszawa jest papugą, a twierdzenie swoje udowadniałem...
— Czem udowadniałeś?
— Oczywiście argumentem, nie pięścią...
— Słuszność swego twierdzenia udowadniał... balonikami — przerwał Wiencek.
— Doskonały argument, jak na nietrzeźwy stan — kąśliwie zauważył Karnicki.
— Otóż mylisz się. Jestem zupełnie trzeźwy i zaraz powiem, o co mi chodzi. Widzisz te baloniki, jak miarowo kołyszą się nad pustemi głowami tańczących. Każdy kawaler uważa za swój obowiązek kupić danserce taki balonik i przyczepia go na sznureczku do jej ręki...
— A do czego ma jej przyczepić? — przerwał udając powagę Karnicki.
— Nie przeszkadzaj — zniecierpliwił się Goetlich. Naturalnie, że nie do ręki. Zeszłego roku wprowadzono tę balonikową modę w Paryżu, ale tam ma ona swój cel. Tam w dancingu na Montmartrze zbliża się kawaler z balonikiem w ręce do dziewczyny i prosi ją o shimmy. Gdy ona się zgadza, danser przyklęka i przymocowuje sznureczkiem balonik do jej kolana. Teraz mieszają się z tłumem tańczących, również z balonikami. Para, która potrafi w tłoku ocalić swój balonik, otrzymuje nagrodę. Oczywiście, że w czasie tańczenia każda para stara się zgnieść balonik sąsiadów. W ten sposób powstają nieraz bardzo śmieszne sytuacje, baloniki pękają z trzaskiem i dodają jeszcze kolorytu jazz-bandowi. Para ze zgniecionym balonikiem zostaje bezzwłocznie zdyskwalifikowana i musi opuścić tłum tańczących. Na końcu zostaje tylko tryumfator ze swoją partnerką, a publiczność sprawia im wrzaskliwą owację, przypija do nich szampanem. Znacie Francuzów — więc możecie sobie wyobrazić, jak znakomicie bawią się przy tych konkursach. Tu w Warszawie, kupi taki balonik, przywiąże go do ręki swej dziewczyny