Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kroku, potem na szeroko rozstawionych nogach zatoczył łuk i całą siłą mięśni pozrywanych nóg zatrzymał się przed chodnikiem.
— Do „Białego Pawia“, — rozkazał Karnicki i usadowił się w mocno wygniecionych poduszkach.
Dorożka potoczyła się wolno przez Plac Saski. Koń sunął kopyta w takt jakiegoś poloneza, potykając się co chwila i grożąc upadkiem na zamarzniętą jezdnię.
Karnicki patrzył ze współczuciem na nieszczęśliwe zwierzę, które zapadniętemi bokami i potworną głową przypominało raczej końskiego upiora z „Lenore“, niż normalne zwierzę pociągowe. Byłby chętnie coś uczynił, aby ulżyć doli nieszczęśliwego zwierzęcia. — Ale co? — pytał sam siebie. — Dam dorożkarzowi suty napiwek... — koń nie będzie miał z tego żadnego pożytku. Chyba wysiądę i będę popychał ten wehikuł — i uśmiechnął się do siebie na myśl, jak pociesznie wyglądałby, popychając tą skrzywianą w resorach landarę, zakończoną łbem zagłodzonego konia.
— Chyba dam się spokojnie zawieźć — pomyślał — i odwrócił wzrok od nieszczęślwego zwierzęcia.
Dorożka zatrzymała się na Senatorskiej przez jaskrawo oświetlonem wnętrzem. Karnicki wysiadł i wolno skierował się przez schody do garderoby. Gdy obrócił drzwi wahadłowe do sali dancingu, uderzyła go nieznośna atmosfera. Woń terpentyny, którą prawdopodobnie niedawno oczyszczono parkiety, mieszała z zapachem perfum i pudru. Nad tem górował zapach rozmaitego gatunku papierosów i mdła woń spoconych ciał ludzkich. Gęste kłęby dymu tytoniowego otaczały, jak niebeska mgła, każdy kąt barokowej sali, pozwalając dopiero po chwili rozpoznawać sylwetki obecnych.
U wejścia ustawiono podest z krzykliwemi festonami, na którym murzyński jazz-band, podniecał tańczących saxofonem, kotłami i drewnianemi grzechotkami. Jakiś ochrypły śpiewak starał się przez me-