Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego przebiły wreszcie najciemniejszy kąt pokoju, w którym stało błyszczące, niklowe łóżko. Nie wiedzieć, czy łóżko nabierało w cieniach nocy jakichś potwornych kształtów, czy wyobraźnia jego tak grała, dość, że utkwił nieruchomo oczy w tym kącie. W źrenicach odbijał się strach. Mięśnie zaczęły się rozprężać i czuł się bezsilny, jak dziecko. Palce wpiły się nerwowo w poręcz fotelu. Zęby uderzały o zęby.
Chciał się zerwać z fotelu, lecz nogi jak bezwładne kłody przeszkadzały wysiłkowi innych mięśni. Chciał nacisnąć dzwonek, ale ręka nie dosięgała biurka. Chciał krzyknąć i przywołać kogoś, ale struny głosowe zdawały się być sparaliżowane.
Nagle rozległ się w pokoju ostry głos dzwonka telefonicznego.
Sygnał telefoniczny podziałał kojąco na narwy Karnickiego. Doznał wrażenia, jakby w pokoju jego była jakaś istota żywa, ucieleśniona w błyszczącym pudle telefonu. Wstał z fotelu, podniósł słuchawkę, nie spuszczając jednak oczu z niklowego łóżka.
Dzwonił woźny z polecenia dyrektora teatru z prośbą, by stawił się dziś wcześniej na premjerę „Sądu nad Antychrystem“. Karnicki obiecał, że o siódmej będzie już w teatrze, potem rozmyślnie przedłużał rozmowę z woźnym, wypytywał go o sprawy dla niego zupełnie obojętne, byle słyszeć swój własny głos.
Gdy wieszał słuchawkę, nerwy jego uspokoiły się znacznie, swobodnie przeszedł w kąt pokoju, odkręcił taster. Potoki jasnego światła wypełniły gabinet. Spojrzał teraz na niklowe łóżko i roześmiał się tryumfująco. Potem wyszedł z pokoju i przez jadalnię skierował się przed drzwi buduaru Krzeszówny.
Pod światłem pomarańczowej ampli siedziała artystka na puszystej skórze białego niedźwiedzia i polisoirem czyściła paznokcie. Pyjama z czarnego lśniącego jedwabiu upodobniała ją do egzotycznego węża, który rozpręża ciało na białym, miękkim pu-