Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

życie, niejednemu pokrzyżował jego wysoko-ambitne plany, niejednego karjerowicza pogrzebał. Piosenka czerwonego błazna nie pozostawała nigdy w murach sali „Złotego Ptaka“, wędrowała ona z tej białej sali do miasta, a stąd do poczekalni i biur ministerjalnych, do domów prywatnych, do kawiarń; dla jednych szatańsko wesoła, dla drugich dokuczliwa, natrętna jak osa.
Tajemnice gabinetów ministerjalnych, buduarów modnych kokot, dyskretne ploteczki dobroczynnych rautów i balów w salonach wysokiej arystokracji, wszystko to przedostawało się jakimś dziwnym trafem do ucha czerwonego błazna i padało pastwą satyry i śmiechu na estradzie „Złotego Ptaka“.
Powoli zaczęła już urabiać się w mieście pogłoska, że czerwony błazen obdarzony jest darem nadzwyczajnej przenikliwości, że jego wzrok przebija powłokę ludzką, odczytuje tajniki duszy i mózgów, przenika ściany i mury.
Czerwony błazen przemienił „Złotego Ptaka“, który przed kilku jeszcze tygodniami świecił pustką, w najpopularniejszy i najbardziej uczęszczany kabaret stolicy. Dyrektor kabaretu, Wilhelm Metzner, żałował szczerze, że ścian widowni nie może rozszerzyć, podwoić lub potroić ilości miejsc. Czerwony błazen „robił kasę“. I pomimo że dyrekcja potroiła ceny miejsc, niezrażona tem publiczność bezustannie szeroką strugą płynęła do kabaretu.
I dziś, stojąc obok żelaznych drzwi, prowadzących za kulisy, gruby dyrektor Metzner aż zacierał z uciechy ręce.
— A co, udał się nam hazard? — spytał Metzner kulawego inspicjenta Gładysza.
— Pewno, że się udał, — odpowiedział Gładysz,