Strona:Adolf Pawiński - Portugalia.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ujrzymy chciwie zbiérającego krzemienie, chowającego do sakwy swoje łupy kamienne i wracającego do domu, jak procnik w owych czasach, kiedy Dawid rzucał kamieniem w Goliata.
Tam inny znów dźwiga ogromną tekę, o wielkim formacie. Chce zdejmować rysunek każdego kamienia ważniejszego, który znalezionym będzie.
— Nie miałbym potrzeby — rzekł do mnie na moje zapytanie — noszenia z sobą tych przyrządów, gdybym był przywiózł do Lizbony aparat mój fotograficzny. Byłbym na miejscu nierównie dokładniéj mógł chwytać każdy szczegół archeologiczny, a zwłaszcza nierównie pośpieszniéj.
Nie było już czasu pytać daléj, czy rzeczywiście łatwiéj jest jeździć z aparatem fotograficznym, niż z arkuszem papieru i ołówkiem.
Dano znak do wyjazdu. Nie mogę więc już daléj opisywać tu tych typów, któreby Wouwerman pochwytał. Zresztą któżby nie pochwalił téj gorliwości dla nauki, dla zbiorów, owego zapału, z jakim się ten lub ów puszcza na wycieczkę, gdzie przecież tyle ciekawych pomników życia pierwszych ludzi spotkać można, owszem nawet pozbiérać, zabrać i powieźć ze sobą do swoich ziomków, ażeby przekonywać tych, coby wierzyć nie chcieli.
Pociąg nadzwyczajny, wyłącznie przeznaczony dla członków kongresu, ruszył w drogę, kiedy