Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale wieść o psie wściekłym obiegła już Morzelany, a kto tylko posiadał broń palną, i serce mężne, pośpieszał na wyprawę przeciw niemu. Że atoli nie wszyscy wiedzieli, jak ten wściekły wygląda, strzelano więc do wszelkiego psa, jaki się na drodze zdarzył. Robiono to przez chełpliwość, aby potem módz powiedzieć: „Ja zabiłem psa wściekłego! O chwało ludzka, czczy dymie.
Grzmiały wystrzały dnia tego w Morzelanach, jak gdyby w kniei, i różne psy nie wściekłe postradały życie. Właśnie na taką chwilę trafił tutaj Witalis Korduskiewicz, któremu głęboko utkwił w sercu obraz błękitnej spódniczki i białej pończoszki, naznaczonej krwią purpurową Maryni. Zastał on felczera w otwartem oknie mieszkania, czatującego z dubeltówką na przejście psa wściekłego przez drogę. Chylecki nie chciał słyszeć o tem, aby w tak niebezpieczną porę puszczać się do Malwicz, jakkolwiek Witalis ze wzruszeniem oświadczył, że w razie niebezpieczeństwa własną osobą gotów jest zasłonić doktora. Felczer miał własnego konia i bryczkę, mógł był do Malwicz jechać; ale on samolubnie myślał: „A jeżeli pies wściekły pokąsa mi szkapę?“ Naturalnie nie kochał już Maryni.
W jakiś czas dopiero nadeszły wieści uspakające. Zginęły cztery psy uważane za wściekle, a między nimi — Nero, któremu zadała