Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a zemstę obiecywał sobie wywrzeć na rodzicu dopiero w domu.
Ażeby nie pominąć żadnej z ważniejszych, przygód szaraka, musimy opowiedzieć jeszcze jedno godne pamięci spotkanie jego z Malwą, tym człowiekiem pobożnym, sumiennym w spełnianiu obowiązków chrześcijańskich.
Strzelec dworski z Morzelan wierzył niewzruszenie, że Pan Jezus stworzył wszystkie zwierzęta w Bożej oborze „ku większej chwale swojej, a na pożytek ludzi.“
Kiedy szedł na polowanie, żegnał się często znakiem krzyża, co mu miało zapewniać powodzenie w zabijaniu zwierzyny. Opowiadając o zabitych sztukach, Malwa wyrażał się zawsze pieszczotliwie: „Przy pomocy Boskiej zabiło się parę zajączków, kilka kuropatewek i na przydatek — liska.“
Właśnie kiedy mu to brat Tetera zabrał dubeltówkę, strzelec musiał sobie od stelmacha pożyczyć pojedynki i z nią polować, gdyż na stół potrzebowano dużo zwierzyny. Chociaż był zezowaty, miał i tak wzrok jastrzębi: obrzucił pole oczyma i powiada sobie: „Ehe, mocny Boże, zajączek czeka na mnie pod góreczką!“ Chyba, że się w jakich myślach zatopił i nie zwierzynę miał w głowie.
Tak też i teraz zdaleka spostrzegł zajączka pod góreczką, podszedł do niego na pięćdziesiąt kroków, przyłożył się i wygarnął.