Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziś z Asem zapolować, gdyż się boję, aby pola nie zależał!
I, nie dając żonie przyjść do słowa, okrywał ją tysiącznemi pocałunkami, a potem prędko wyszedł.
— Przecież, przecież nareszcie! — mówił oddychając całą piersią.
Ale doszedł tylko do Łazienek i zawrócił do miasta. On, taki znudzony życiem przed ożenieniem się, uczuł w sobie teraz niezmierną ochoczość. Nie wiemy tego, gdzie i jak się bawił; skoro jednakże z polowania wrócił do domu dopiero nad ranem, to się musiał bardzo dobrze bawić.
Gdyby wszyscy mężowie byli zupełnie szczerzy i wyznawali przed żonami to, co robią w ich nieobecności, nie doczekałoby ani jedno stadło małżeńskie srebrnego wesela. Gdyby wszystkie żony zdołały utrzymać swych mężów w zależności od siebie, już w kilka pokoleń rodzaj ludzki posiadałby wyłącznie kobiece zalety, wady i kobiecą logikę. Świadomie czy nieświadomie pan Albin pracował nad tem, aby się doczekać srebrnego wesela, a jednocześnie przechować w rodzaju ludzkim męskie zalety, wady i męską logikę. Coraz częściej wychodził z Asem na polowanie i często gęsto przynosił nawet do domu zająca, którego, jak powiadał, własnoręcznie zastrzelił. Żona narzekała na te wycieczki, miewała często z tego powodu łzy w oczach, omdlenia; ale on był tak tkliwy, „mój aniołku“ z ust mu prawie nie schodziło, a przytem dowiódł jasno, jak na dłoni, że to nieuchronnie, nieodwołalnie dla jego zdrowia potrzebne. Chociaż więc pani Konstancja Garlewska, osoba znacznie wyrozumialsza dla mężczyzn, niż dla kobiet, wyraziła się wątpliwie o polowaniach, które po skończonym karnawale trwają jeszcze i w poście, Morusieńka jednak odpowiadała: