Przejdź do zawartości

Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaproszenie, ażeby stale bywał u nich w soboty, ponieważ w dni te wieczorem „zbiera się zwykłe kilka osób na herbatę — serdeczniejsze kółko“. Prócz tego najprzód Luta, następnie Guta, powiedziały mu poufnie i w sposób nadzwyczajnie znaczący, iż dla takich jak on gości „drzwi i serca domu stoją zawsze otworem“. Stary wieczorami ciągnął zwykle pasjansa, a córki dotychczas, nawet w soboty, nie odrywały go od tej czynności; ale teraz, ile razy pan Albin był na herbacie, Luta nagliła ojca do pokazania się gościowi, co, podług jej zdania, nadawało domowemu życiu charakter rodzinny. Guta nie dawała się pod tym względem prześcignąć starszej siostrze i również wyciągała ojca z jego izdebki, mówiąc pieszczotliwym głosem:
— Tatuńciu, tatuńciu, trzebaż coś robić dla swoich córek! Nieobecność kochanego ojczulka wystrasza nam gości z domu!...
Dziwiła emeryta tkliwość córek, które przedtem wbrew przeciwnie z nim się zachowywały. To też kiedy pierwszy raz wystąpił na takim wieczorze z herbatą i zastał tutaj pana Albina, bardzo się zamyślił, co to ma za znaczenie. Nagle, jakgdyby mu się w głowie rozświeciło, spojrzał na Zabrzeskiego i zaraz potem na Morusieńkę, która spiekła raki; widocznie odgadywała, o czem ojciec myśli i dlaczego na nią spojrzał. Jest instynkt ojcowski, a nikt lepiej od córki nie zdoła sięgnąć głęboko w duszę ojca. Ze wszystkich córek swych Swojewski najbardziej kochał „smarkacza“. Prawdopodobny bieg myśli emeryta był taki: „Jeżeli ten młody człowiek przyszedł tutaj dla którejś z moich córek, mógł to uczynić jedynie z powodu najmłodszej“. Ha, może też staremu ostatni pasjans coś podpowiadał! Dosyć na tem,