Przejdź do zawartości

Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grzbiecie sierść oblazła wskutek oblania przez Żydówkę wrzącą wodą. Do dziewiątego dnia miały pokutować te psy pozamykane.
Kiedy pan doktor rano wyszedł z domu w celu odwiedzenia chorych, cały Mączyn tak mu się przedstawił, jakgdyby tu oczekiwano napadu Tatarów, a w ustach każdego był „pies wściekły“. Zastanowiło go to i wstąpił do apteki, ponieważ w aptece zawsze się dowiedzieć można czegoś pewniejszego. Teraz już do pana aptekarza nieustannie powracały jego własne słowa, wyrzeczone wczoraj w nocy do żony: — „Mamy w mieście psa wściekłego!“ — Każdy przychodzący do apteki po olejek powtarzał: — „pies wściekły“ — i aptekarz mniemał, że otrzymuje coraz to nową wiadomość, a tu mu odnoszono tylko jego własne słowa.
Doktor i aptekarz odrazu zgodzili się na to, że As, który wczoraj za otwarciem drzwi wpadł do sieni, był istotnie psem wściekłym i, Bóg wie, ilu ludzi, zwierząt do tego czasu mógł już pogryźć. Jednocześnie też, ze względu na bieżące niebezpieczeństwo, postanowiono dzisiaj wieczorem nie grać w winta.
Uczeń aptekarski, którego ta rozmowa zaciekawiała w najwyższym stopniu, powtórzył ją przybyłemu wkrótce potem po lekarstwo na zęby organiście. Ponieważ organista miał uszy pozatykane watą, słyszał więc tylko wyrazy: „doktor, aptekarz, pies wściekły“, a ich uzwiązkowanie sam sobie już w głowie urobił: — „Pies wściekły pokąsał doktora i aptekarza“. Ludzie oczekiwali pożądliwie skutków pobytu psa wściekłego w Mączynie, skwapliwie więc przyjęli taką wiadomość. Wszelkie powody trwogi już były ustały, a jeszcze byli tacy, którzy ciągle wierzyli, że pies wściekły rzeczywiście pokąsał lekarza i aptekarza.